Remis w dziesiątkę i ciągłe nadzieje Wisły na awans
Wczorajszy wieczór był dobry dla Polskich klubów w Lidze Europejskiej. Legia oraz Wisła tylko, a może aż zremisowały ze swoimi rywalami i przed rewanżem mają równe szanse.
Zawodnicy Wisły Kraków wyszli na boisko bardzo dobrze nastawiani. Od pierwszych minut pojedynku ze Standardem Liege wykazywali się dużą aktywnością i mieli szanse na pierwszą bramkę. Niestety nie wykorzystali swoich okazji, a w 26 minucie po faulu w polu karnym boisko musiał opuścić obrońca krakowian Michał Czekaj. Sytuacja była kluczowym elementem spotkania, gdyż został podyktowany rzut karny, który pięknym technicznym strzałem wykorzystał Gohi Bi Cyriac. Wiślacy musieli odtąd skoncentrować się podwójnie. A sytuacji bramkowych nie przybywało, gdyż po stracie obrońcy coraz mniej zawodników Białej Gwiazdy angażowało się w grę ofensywną.
Po zmianie stron gospodarze (Wisła Kraków) poprawili grę ofensywną, mieli kilka dobrych okazji lecz zabrakło szczęścia. Pół godziny przed zakończeniem spotkania trener Moskal zdecydował się na zmianę. Boisko opuścił Małecki, a w jego miejsce pojawił się Iliev. Bramek wciąż jednak nie przybywało, a nasi napastnicy gubili się przy wykończeniu akcji, gdy było już tak blisko. Jednocześnie nie mogliśmy sobie pozwolić na błędy w defensywie, które automatycznie wykorzystaliby Belgowie.
Wiślacy z nożem na gardle potrafili jednak udowodnić swoją wartość. W końcówce spotkanie po rzucie wolnym wykonywanym przez Meliksona piłkę do bramki skierował Genkov. Trafienie było spektakularne, gdyż Bułgar wepchnął wręcz piłkę do siatki. Jak sam mówił po meczu: "Brzuchem, nie brzuchem, ważne, że piłka wpadła do siatki." Genkow stwierdził również, że mimo końcowego wynik to Wisła była zespołem dominującym. I takiego nastawianie życzę w wyjazdowym spotkaniu, które już za tydzień, w czwartek o 19:00. Do szczęścia potrzeba co najmniej remisu, ale musi on być wyższy niż 1:1, w przypadku bezbramkowego rezultatu awansuje Standard.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz